Legalne prace Kudeli (absolwentka łódzkiej filmówki mieszkająca od 10 lat w Paryżu) można zobaczyć w Warszawie na ul. Ząbkowskiej i Brzeskiej na Starej Pradze. To gigantyczne papierowe obrazy naklejone na ścianach starych kamienic, przedstawiające np. Chrystusa zdejmowanego z krzyża otoczonego pensjonariuszami Dziennego Domu Opieki Społecznej, którzy pozowali artystce. Nalepiła je dwa lata temu za pozwoleniem władz, w ramach projektu Otwarta Pracownia Wizytująca.
Napis na moście, który zakryła Jolanta Kudela (fot Jolanta Kudela)
W niedzielę akcja była spontaniczna, artystka nawet nie starała się o pozwolenie od zarządcy mostu. Kudela wybrała zabazgrane kibolskimi napisami przęsło mostu przy ul. 3 Maja (naprzeciwko hipsterskiej knajpy Warszawa Powiśle) i "na nielegalu" wzięła się do roboty.
Sztuka ulicy- Ryzyko jest wpisane w moją pracę, często zdarza mi się mieć do czynienia z policją - mówi. Jej prace znają mieszkańcy Szanghaju, Melbourne, Paryża i Brighton. - Uprawiam sztukę ulicy, bardzo dbam o to, żeby niczego nie niszczyć, tylko upiększać tkankę miasta. Tym razem wszystko robiłam bardzo szybko, nie starałam się o pozwolenie. Wybrałam obdrapany, zabazgrany kawałek przęsła, wynajęłam podnośnik i umocowałam wlepę. Zainspirował mnie francuski malarz William - Adolphe Bouguereau i jego "Skrucha Orestesa". To moja współczesna interpretacja tego klasycznego dzieła - opowiada Kudela.Na wlepie widać było mężczyznę z nagim torsem, który trzymał się w zmartwieniu za głowę, otaczały go cztery kobiety.
Artykuł 63aPraca Jolanty Kudeli
W czasie gdy artystka zawieszała swoją pracę, pojawiła się policja. Kudela przyznała, że pozwolenia nie ma, ale działa w ramach festiwalu "Sztuka ulicy". Policjanci tylko ją upomnieli i pozwolili dokończyć naklejanie.
- Staramy się o niezbędne pozwolenia, dbamy o formalności i zawiadamiamy władze miasta o planowanych akcjach - mówi Sławomir Kuczmierowski, współorganizator festiwalu Sztuka Ulicy - Niestety, kiedy jakiegoś pozwolenia nie udało nam się zdobyć lub nie dopełniliśmy drobnych formalności, nieraz nas karano i zdzierano nasze prace. Z tego, co słyszałem, akcja Kudeli była tak bardzo spontaniczna, że nawet ja o niej nie wiedziałem.
Po godzinie pojawił się patrol straży miejskiej. Wlepił artystce mandat gotówkowy w wysokości 100 zł, a pracę kazał zerwać. Spod kolorowej wlepki znów wyjrzał napis "Legia wita kibiców". Bazgroł ma już 15 lat i dla kibiców podobno jest kultowy.
Strażnicy na sztuce znać się nie muszą, wiedzą za to, co to jest znienawidzony przez grafficiarzy, wlepkarzy, plakaciarzy i streetartowców artykuł 63 a kodeksu karnego. - Kto umieszcza w miejscu publicznym i do tego nie przeznaczonym ogłoszenia, plakaty, afisze, apele, ulotki, napisy lub rysunki bez zgody zarządcy podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny - mówi Monika Niżniak, rzeczniczka Straży Miejskiej w Warszawie. - Nie ma znaczenia, czy to artysta światowej sławy, z zagranicy, czy amator z Powiśla, musi posiadać pozwolenie, a my musimy tego pilnować.
Kij ma dwa końceArtystka wróciła do Paryża, niesmak pozostał. O mandacie na fejsie dyskutują Anglicy, Francuzi, Australijczycy i oczywiście warszawscy Legioniści.
- Nie mówię, że było to jakieś wielkie dzieło sztuki, ale w miarę fajny wizual - mówi Kudela. - W Melbourne są specjalne, wyznaczone przez urzędników miejsca dla artystów. To żywe muzea streetartu. W Paryżu taka interwencja straży jest nie do pomyślenia. Oczywiście nie wolno niszczyć zabytków, ale przecież ja zakleiłam jakieś kibolskie śmieci - żali się Kudela.
Z rozgoryczoną artystką nie zgadza się Marcin Rutkiewicz z Fundacji Sztuki Zewnętrznej, kurator galerii Forty Forty, prywatnie znajomy Kudeli. - Naturą streetartu jest nielegalność. Ale każdy kij ma dwa końce. Po jednej stronie są tagi czy kibicowskie graffiti, a po drugiej artystyczne, wysmakowane działania takich twórców jak Jola. Każdy twórca działający w mieście nielegalnie gra w tę samą grę co grafficiarze, ze wszelkimi konsekwencjami. Straż miejska nie jest od tego, żeby oceniać, czy coś jest sztuką, czy bohomazem. Oczywiście fajnie byłoby, gdyby to robili i mieli na względzie małą "szkodliwość społeczną czynu". Gorycz i słowa artystki, że "Warszawa woli kibolskie tagi od streetartu" są więc w tym wypadku prawdziwe, ale moralnie nieuprawnione. Jola chciała zrobić bardzo fajną pracę, ale kij nie może mieć jednego końca.
_____________________________
http://kultura.gazeta.pl/kultura/1,114628,12140559,Nakleila_plakat_na_moscie__Sztuka_czy_wandalizm_.html